29 lut 2008

O bawieniu się bez plażowania

Poszliśmy z Imim na karaoke i umówiliśmy się, że nie będziemy plażować. Czułem się winny czegoś będąc w klubie i nie podrywając kobiet. W końcu zresztą Imi wypił trochę, powiedział do mnie przybij piątkę tej dziewczynie i zaczęło się, ale nie chce mi się tego opisywać. Nic aż tak ciekawego się nie działo.


Na następny dzień pierwszy raz od dłuższego czasu poszedłem samotnie na imprezę. Imi był zmęczony i musiał wstać wcześnie do pracy. Ja w sumie też, ale i tak poszedłem. Nie spodziewałem się jakiś niesamowitych przeżyć seksualnych, ale byłem ciekaw jak wypadnie mój samotny sarge po takim przyzwyczajeniu do skrzydłowych. Chciałem też potańczyć i przypomnieć sobie grę na parkiecie, a do tego skrzydłowy i tak nie jest aż tak potrzebny.


Zacząłem tańczyć, parkiet był jeszcze prawie pusty. Pierwsza dziewczyna podeszła i zaczęła ze mną tańczyć. Po chwili zaczęliśmy tańczyć jak z jakiegoś filmu, dirty dancing, czy jakoś tak. Jej koleżanki robiły nam zdjęcia. Nie znałem któregoś układu z kolei, i jakoś nie chciałem powtarzać wszystkiego, co ona robi i zacząłem tańczyć po swojemu. Poszła sobie. Potańczyłem jeszcze chwile i poszedłem napić się wody. Gdy czekałem oparty o ladę, podeszła jakaś dziewczyna, chyba inna. Powiedziała, że chciałaby ze mną zatańczyć za godzinę. Werbalnie byłem miękki i się generalnie godziłem na to, co chciała, ale nie odwróciłem się nawet za bardzo w jej stronę. Jakieś 10 minut później znowu ją spotkałem, coś piła i powiedziała jeszcze 5 minut. Tym razem zrobiłem dość odwrotnie. Nic nie powiedziałem, tylko uśmiechnąłem się i przejechałem dłonią po jej brzuchu jak odchodziła.

W między czasie trafiłem znowu na parkiet. Zacząłem już tańczyć na całego. DJ mówił przez mikrofon coś na mój temat w stylu „Nie wiem czy tańczysz dla mnie, ale wszystkie dziewczyny się na Ciebie patrzą.” No i tak było w sumie. Później przez godzinę, ludzie kopiowali moje ruchy. Kobiety i faceci chcieli tańczyć przy mnie i ze mną. A ja tylko przybijałem piątki. Z jedną zacząłem trochę seksualnego kina. Tej, co się ze mną umawiała już nie zobaczyłem, aczkolwiek też nie szukałem, choć była gorąca. Na parkiecie zrobiło się ciaśniej i już tak nie przykuwałem do siebie uwagi. Zacząłem też tracić energię. I tak się skończyła noc, poszedłem dość wcześnie do domu. W sumie świetnie się bawiłem, ale mam wrażenie, że czegoś nie zrobiłem.

2 komentarze:

Nikodem Laos pisze...

I to jest właśnie problem z podejściem PUA...

Skoro świetnie się bawiłeś, zrobiłeś trochę szumu wokół siebie i nawiązałeś jakieś interakcje - to cholera - czym się martwisz?...

Nie każde wyjście musi się kończyć FC. Czasami dobrze jest pójść, pobawić się i poczuć, że relacje damsko-męskie to nie jest sport - tu nie są ważne wyniki, ale emocje.

Głowa do góry i trochę radości z tego co robisz... ;)

Samuel pisze...

Nie martwiłem się. To blog, spisuje w nim swoje obserwacje, w tym przypadku obserwacje samego sobie :).